czwartek, 11 sierpnia 2016

Znalezione między regałami

Jest taki typ czytelników, którzy potrafią spędzić nawet godzinę przeszukując regały. Pytam, czy im w czymś pomóc – odpowiadają, że nie. Nic więcej nie mówią. Nie podają tytułów, autorów. O nic nie pytają. Po pewnym czasie łatwo ich już rozpoznać. Są zdeterminowani, ale cierpliwi. Szukają, aż znajdą tę jedną, jedyną, której… prawdopodobnie wcale nie szukali, to ona na nich czekała. Przynoszą na biurko, a ja patrzę na okładkę i doznaję szoku: o rany zawsze chciałam to przeczytać?!?! W tym momencie przez chwilę ze sobą walczę, ale nie ma innej możliwości… trzeba wypożyczyć ;) Pan Janek należy do tego typu czytelników. Jest naszym wyszukiwaczem, szperaczem, detektywem. Książki które wyszukuje, wygrzebuje, odkrywa, czytają później inny czytelnicy – szczęśliwi, że ktoś odłożył taką książkę na wózek zwrotów. Pan Janek nie zdaje sobie nawet sprawy, ile osób znalazło swoją książkę dzięki niemu. Pan Janek przeczesuje regały z historią i literaturą piękną, lubi starszych autorów, polskich i rosyjskich. Szuka książek zapomnianych. Pani Ewa lubi powtarzać: „Natalka tutaj są takie książki, których czasami nie można znaleźć w dużych bibliotekach, a u nas są”. I ma rację, są. Pan Janek też o tym wie, dlatego cierpliwie przeszukuje regały.

P.S. Skoro już mowa o książkach „znalezionych” między regałami, wypadałoby pokazać jakiś dowód. Oto najnowsze „znaleziska”:

Pianola – pierwsza powieść Kurta Vonneguta, utrzymana w stylistyce science fiction. Przedstawia wizję świata opanowanego przez maszyny, które decydują o życiu ludzi. Główny bohater zaczyna wątpić w idealny, zmechanizowany system. Ciekawa, ironiczna powieść. Powstała w 1952 roku, wtedy właśnie zaczyna rodzić się era komputerów w Stanach Zjednoczonych. Vonnegut podchodzi do sprawy dość stronniczo. Maszyny nie tylko zastępują ludzi, ale odbierają im możliwość podejmowania decyzji. Choć nie jest to takie arcydzieło jak „Rzeźnia numer 5”, trudno przejść obok tej książki obojętnie.

Ray Bradbury, 451° Fahrenheita. Strażacy już nie gaszą pożarów. Do ich zadań należy palenie książek. Stąd tytuł 451 stopni Fahrenheita, bo właśnie w tej temperaturze zaczyna palić się papier. Władzy zależy na tym, żeby w pełni podporządkować sobie społeczeństwo. Ludzie spędzają całe dnie wpatrzeni w telewizyjne ekrany. Władza oczywiście decyduje o przekazywanych informacjach. Książki z racji tego, że pobudzają do samodzielnego myślenia, stają się wrogiem numer 1. Strażak Guy Montag podobnie jak bohater Pianoli uświadamia sobie absurd systemu, co staje się punktem zwrotnym. 451° Fahrenheita – wizja zagłady umysłów, ciekawa misja ratunkowa, powieść absolutnie uniwersalna, genialna, polecam. Na podstawie książki powstał również film o tym samym tytule, ale o tym innym razem.

P.S. 2.
Starałam się w miarę obiektywnie zaprezentować powyższe „znaleziska”, ale obawiam się, że plan zawiódł. Prawdopodobnie dlatego, że jestem fanką science fiction tak w literaturze, jak i w filmie. Wiele osób sądzi, że ten gatunek przedstawia odrealnione wizje rzeczywistości. Nic bardziej mylnego, fikcja jest często tylko pryzmatem, przykrywką, żeby pokazać tysiące bardzo ludzkich, aktualnych problemów. Czy pisarze science fiction są wizjonerami? Wydaje mi się, że są po prostu dobrymi obserwatorami  ludzkiej natury, dlatego….
Ech… to nie miał być wpis o science fiction….

Natalia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz