W powszechnym
wyobrażeniu bibliotekarz cały dzień spędza na czytaniu i wypożyczaniu książek czytelnikom. Czasami chciałabym być czytelnikiem, zamiast bibliotekarzem.
Ale tylko czytelnikiem, 24 godziny na dobę. Szczególnie, gdy po sprawdzeniu
propozycji czytelników, przeczytaniu recenzji i zamówieniu książek, a potem
ich opracowaniu i oprawieniu, przychodzi
ten moment, gdy chcesz je wszystkie przeczytać, ale nie masz na to czasu i w
dodatku musisz je oddać... czytelnikom. Wtedy przychodzi taka myśl, żeby
zamknąć się na cały weekend w bibliotece (śmiertelnie narażając się rodzinie
swoją nieobecnością), przygotować sobie zapas kawy, najlepiej w kroplówce, i
czytać ile się da, do oporu, aż powieki spuchną do tego stopnia, że nie da się
już ich otworzyć. No cóż, pomarzyć zawsze można, ale pora wrócić do
rzeczywistości.
Ostatnio
uświadomiłam sobie, że wyjaśniam znajomym na czym polega moja praca. Bardzo
chciałabym, żeby ktoś słysząc „pracuję w bibliotece”, usłyszał „pracuję nad
różnymi ciekawymi projektami, inspirację czerpię z książek, z codzienności, z
filmów, z przyrody, popkultury, promuję w ten sposób czytanie, współorganizuję
spotkania, akcje, projektuję plakaty, w jednej chwili jestem trochę księgową od
statystyk, potem animatorem, za chwilę redaguję tekst, piszę scenariusz lekcji
bibliotecznej, dopracowuję jeszcze dwa kolejne projekty, szukam książek dla
czytelników, itd”. Jestem takim bibliotekarzem, którego możesz spotkać w swojej
bibliotece: wiejskiej, miejskiej, narodowej, w Lipnie, w Wenecji czy
Toronto. W naszym zespole kochamy to, co robimy, jesteśmy tutaj dla Ciebie czytelniku i czytamy oczywiście książki..., ale w domu :)
Natalia